niedziela, 3 maja 2015

Od Kingi

Szłam sobie przez jakiś las. Obok dzielnie maszerował mój olbrzym Blue. Wyciągnęłam mój miecz wykonany ze srebra. Ręcznie robiony przez mego dziadka. Zmarł tak niedawno... Rodzice mnie porzucili gdy byłam mała i tylko on był przy mnie.
-Strasznie za nim tęsknie... -szepnęłam, a po policzku spłynęła mi łza. Pośpiesznie ją wytarłam i stanęłam. Odwróciłam się do najbliższego drzewa po czym mocno się zamachnęłam. Miecz wszedł do połowy. Oparłam się o korę po czym wyciągnęłam miecz. Usiadłam pod dębem i podciągnęłam kolana, chowając w nich swoją twarz. Smok podszedł bliżej, trącając mnie swoim zimnym nosem. Nagle usłyszałam jakieś szelesty. Kazałam smokowi wzbić się w powietrze. Wiele ludzi chciało mi go zabrać, ale on niego ode mnie nie odszedł. Mój jedyny przyjaciel. Powoli wstałam starając się zachować całkowitą ciszę. Wysunęłam się zza drzewa i zobaczyłam jakąś postać. Niestety ten ktoś przebiegł szybko i nie zdołałam określić czy to chłopak czy dziewczyna. Poczułam zimne ręce na swojej szyi. Gwałtownie złapałam je i obkręciłam się w powietrzu. Intruz zwolnił uścisku i upadł na ziemię. Chciał wstać, ale zdołałam go zatrzymać. Złapałam go za ręce,
-Na co czekasz? -zaśmiałam się. Nigdy nie bałam się śmierci. Wzrok wrócił, ale nadal nie wiedziałam kto to jest. Stanął tak, że nie było widać jego twarzy, a cień był... nijaki.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz